„Duchowy rozwój” Joanna
„Wewnętrzne dorastanie musi odbywać się świadomie. Nie jest jak dojrzewanie biologiczne, przez które każdy przechodzi. Duchowość nie jest czymś wyimaginowanym, wymyślonym na potrzeby religii, jest częścią nas samych, z którą możemy się porozumieć i współpracować. Napisałam swoją historię, żeby zwrócić uwagę na znaki, które spotykałam.
To jest codzienna praca, często trudna i bolesna, ale przynosi rezultaty, które z czasem zaczynamy zauważać. To praca z samym sobą, nie na zewnątrz – nigdzie nie trzeba chodzić, ani niczego szczególnego robić. To jest droga do wnętrza, na której sami dla siebie jesteśmy przewodnikami i nauczycielami. Można na niej znaleźć pewne stałe elementy, jak punkty orientacyjne na mapie, które mówią: „W tym miejscu teraz jesteś”. Przejście niektórych odcinków zabiera więcej czasu, innych mniej, to zależy od naszej determinacji pójścia dalej oraz od tego, w jakim momencie zaczynamy. Każdy z nas jest inny i każda droga jest inna. Nie sposób jednak pominąć pewnych znaków, które jak drogowskazy upewniają nas, że idziemy w dobrym kierunku. Przeszłam ten kawałek drogę, mogę teraz spojrzeć wstecz i ją zobaczyć. Na początku nie widziałam nic, każdy krok był konsekwencją poprzedniego. Jednak najpierw był ten pierwszy, który wymagał odwagi i podjęcia decyzji.
Pierwszy znak: odzyskanie duszy. Żeby zacząć, trzeba zdobyć pewność, że jest, ja odzyskałam ją po wielu latach.To wzruszające przeżycie – nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa, tak pełna wiary w siebie, uczyłam się żyć na nowo. Nie ciągnęło mnie ludzi, kiedy nie byłam sama, tęskniłam za samą sobą. Gdyby nie to niesamowite poczucie szczęścia, moje zachowanie być może sugerowałoby depresję – najchętniej siedziałam samotnie, sypiałam więcej niż zwykle. Nigdy wcześniej nie pozwalałam sobie na nicnierobienie, jednak pragnienie samotności było silniejsze niż cokolwiek innego. Po jakimś czasie przywykłam do nowej sytuacji, chwile samotności pozostały moją największą przyjemnością. Zaczęłam myśleć o sobie inaczej, traktować siebie jak najbliższego przyjaciela. Ten czas był świętem, „ładowaniem baterii” i poznawaniem siebie. Na początku byłam słaba i nieporadna, ale z czasem zaczęłam odzyskiwać siły. Wiedziałam, że moja dusza jest silna i piękna, ale to ja sama musiałam ją o tym przekonać, była jak małe dziecko zagubione i odnalezione po latach. Pragnęłam ją poznać,wszystko inne stało się nieważne, a jednocześnie nabrało głębszego sensu, zaczęłam patrzeć z innej perspektywy.
Drugi znak: dominujący element. Istnieje w nas pięć elementów – żywiołów, jednak jeden z nich dominuje, to sprawia, że każdy z nas jest inny, każdy potrzebuje do życia czegoś innego. te elementy to: ziemia, ogień, woda, powietrze i przestrzeń. Dominującym elementem mojej duszy jest przestrzeń. Zobaczyłam, jak ogrzewanie się przy własnym świetle opromienia drogi na zewnątrz. Słuchanie siebie okazało się praktyczne w codziennym życiu, kolejne „zbiegi okoliczności” zaczęły to potwierdzać. Zaniechanie niektórych działań przynosiło lepsze efekty niż ciężka praca. Przybywało mi odwagi i siły, czułam się bezpieczniej, chociaż zewnętrznie nic się nie zmieniło. Może ludzie stali się sympatyczniejsi, lepsi, bardziej uczynni? Może przybywa tych zbiegów okoliczności? Rosła we mnie wiara i zaufanie do siebie samej, zaczęłam wierzyć w opiekę i prowadzenie, pojawiły się elementy układanki, które zaczęły do siebie pasować. Zaufałam, że nie spotka mnie nic złego, odkryłam intuicję – nie wiem dlaczego coś robię, ale wiem, że robię dobrze.
Trzeci znak: jakość. Wibracja duszy to inaczej jej jakość, określa miejsce na drodze, pokazuje na ile siebie rozumiesz. Przestało mnie bawić wiele atrakcji, chociaż lubię to co piękne, harmonijne, eleganckie, częściej wypoczywam, pozwalam sobie na to i wybaczam nicnierobienie. Nie uciekam przed trudnościami, ale zaczęło do mnie docierać, że żyję po to, żeby doświadczać szczęścia i radości. Zyskałam poczucie wyjątkowości. Dziś widzę, że obudziłam się ze snu, jestem żywa i prawdziwa. Widzę też jak śpią inni i za nic nie chcą się obudzić. Wygląda to tak, jakby świat był teatrem kukiełkowym, nasze ciała-kukiełki, poruszane są przez większe istoty, które znają scenariusz i role, a najlepsze co możemy zrobić, to poddać się im. Ludzie wciąż myślą, że nie ma nic poza tymi kukiełkami i angażują wszystkie siły i emocje w odgrywanie ról, które nic nie znaczą. Dlatego zaczęłam odczuwać też inny rodzaj samotności, a raczej niezrozumienia w tym teatrze. To był początek mojego dorastania. Dzisiaj nie znam celu swojej wędrówki, ale zamierzam żyć dla życia, dla jego doświadczania. Niczego nie muszę, jestem wolna.
Czwarty znak: zdrowie fizyczne. Zaczęłam dłużej sypiać. Może to właśnie oznaka dbania o zdrowie, a nie lenistwa, jak wcześniej myślałam?
Piąty znak: zdrowie psychiczne. Według starych buddyjskich nauk istnieje pięć trucizn duszy: gniew, duma, zazdrość, pożądanie, przywiązanie. Kiedy ulegamy tym emocjom – cierpimy. I to jest prawda. W życiu nie chodzi o mądrość, pieniądze, pozycję społeczną, nawet nie o to, jakimi jesteśmy rodzicami, pracownikami, mężami, żonami. Wartość naszego życia mierzy tylko to, na ile realizujemy swój boski plan. Z głębi duszy pragniemy poszukiwań, rozwoju, zbliżenia do boskości. Zaczęłam cieszyć się drobnymi rzeczami i przestałam tłumaczyć swoje postępowanie. Zrozumiałam też, że jak każdy, mam talent. Postanowiłam więc pisać i w ten sposób pomagać innym. Sprawia mi to radość. Odnalazłam na powrót przyjemność przebywania z ludźmi. Zrozumiałam, że mogę sobie pozwolić na niedoskonałość.
Szósty znak: osoby dominujące. Są ludzie, którzy wpływają na nas: rodzic, mąż, żona, czasem przyjaciel, przyjaciółka. Nasza dusza nie chce obcych sposobów myślenia, oczekuje samodzielnych decyzji, wewnętrznego dorastania, zamiast stwarzania autorytetów. To pozwoliło mi zrozumieć, że podstawowym zadaniem w życiu jest kochać siebie. Taką miłością karmimy swoją duszę, nie musimy żebrać o miłość innych, marnować życia, żeby dostać okruchy miłości. Nauczyłam się kochać siebie i akceptować razem z niedoskonałościami. Kiedy akceptuję swoje wady, przestaję cierpieć z powodu wad innych ludzi. Niedoskonałość jest ludzka.
Siódmy znak: poczucie boskości. W głębi duszy znamy naszą drogę do Boga, nie potrzebujemy zewnętrznych religijnych relacji. Ważne są poszukiwania. Każdy jest niepowtarzalny, tak samo jak niepowtarzalna jest jego droga. „Skutkiem ubocznym” życia w zgodzie z sobą jest odzyskanie Boga dla siebie. Ceną za to jest brak wspólnego języka z większością spotykanych ludzi. Nie myślę, że jestem nieomylna, ale pozwalam sobie na wady i popełnianie błędów.
Ósmy znak: pokora. Chociaż duszy nie zrozumiemy do końca, to możemy docenić świadome dorastanie z nią. Poddaję się, nie walczę, niczego nie muszę. Mam w sobie ogień, który mnie ogrzewa, mogę siadać przy nim jak przy kominku – kiedy tylko zechcę. Pozwalam każdemu być sobą. Myślę, że dopiero zaczęłam podróż w głąb siebie.